Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/223

Ta strona została skorygowana.

rękę i, mówiąc coś ze łzami i błaganiem w głosie, zaczął go gorąco całować po rękach, schylać się do nóg i dotykać twarzą końca jego burnusa.
Przeciwnik jednak był nieubłagany, a więc rozgorzała nowa, jeszcze bardziej namiętna kłótnia, nowe skakanie sobie do oczu, rozdzierające uszy krzyki. Byłoby to trwało z pewnością bardzo długo, ponieważ ostrożny i mądry arbiter wciąż jeszcze w myśli swojej ważył sprawę na dwie strony, lecz nagle wynurzył się z za rogu policjant sułtański w czerwonym fezie[1] na głowie i z rewolwerem przy boku.
Ujrzawszy skandal, podniósł laskę do góry i krzyknął coś po arabsku bardzo groźnie, ale ujrzawszy cudzoziemców, dodał spokojnym urzędowym tonem:
— Circulez! Passez!...
Zabawna trójka znikła w ciemnym zaułku.
Większość Żydów i Żydówek nosi już europejskie stroje i obuwie, co całkowicie zmienia wygląd i charakter starej Mellah, gdzie jeszcze stosunkowo bardzo niedawno solono głowy straconych przez sułtana zbrodniarzy i powstańców.
Teraz tuż obok Mellah powstał „Place de commerce“ z gmachem banku, z biurami towarzystw transportowych i asekuracyjnych, kawiarnie i restauracje; niedaleko gwiżdże kolejka wojenna, wznoszą się białe domki nowej dzielnicy francuskiej, stoją koszary i wszystko to, co mówi o przyjściu Europy, którą w milczeniu zagadkowem przyjęła stolica Berberów, lecz, choć przyznaje jej pewne zasługi, spogląda na nią z góry, chwilami nawet wrogo.

Nowa dzielnica francuska, Mellah, Fez el Dżedid i Fez el Bali — to cztery różne światy! A nad wszystkiemi moralnie i potężnie panuje minaret Mulej Idrissa i uniwersytet Karuin, gdzie wierni zapominają, a właściwie nie chcą pamiętać, że niewierni są tu — w obwodzie świętych, starych murów, gdzie przed obliczem Allaha czerpie swe siły duma muzułman i niezłomna

  1. Czapeczka z czerwonego sukna z czarną kitą.