Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/153

Ta strona została uwierzytelniona.

stokratycznego pochodzi rodu. Cieszę się, że wam się tak z miejsca powiodło!
— Ja to miejsce upatrzyłem, ale myślałem, że tam na rykowisko wychodzą młodziki, panie majorze, aż tu raptem taki staruch się nawinął...
— Bardzo, bardzo to dobrze się stało, gdyż na generale najwięcej nam zależy — odparł major Rzęcki i zwracając się do gości, oświadczył:
— Panie generale, panie pułkowniku, panowie oficerowie, pan nadleśniczy, nasz uprzejmy gospodarz, prosi na przekąskę!
Całe towarzystwo ruszyło ku szopie rozmawiając wesoło.
Brzeziński ze swymi ludźmi poszedł do gajówki, gdzie i dla nich przygotowany był posiłek i dwie flaszki „wyborowej“.
Trącając się kieliszkiem z Bajbałą Jerzy pochylił się ku niemu i szepnął:
— Za wasze zdrowie, Hryciu! Porządny z was chłop i sąd polski wyciągnie was z biedy! Możecie spać spokojnie!...
— Strzelec Brzeziński, do panów oficerów! — krzyknął otwierając drzwi gajowy jawornicki.
Jerzy zerwał się z miejsca i wybiegł na dwór.
Generał ujrzawszy strzelca, zawołał do niego po słowacku:
— Nie wiedzieć, że wy, druhu, żołnir... Tedy siadać przy mnie, drugi stary żołnir i pić szklaniczkę śliwowic, dobry śliwowic, co może tyle mieć roków, jak ja! Hę? Dobry, mocny, uczciwy śliwowic? No, teraz zakąsić kawałek szynki... domowej z mego Kalagom...
Oficerowie zaczęli wypytywać Brzezińskiego o rykowiska i o to, co widział w puszczy górskiej, a ucieszyli się bardzo, gdy strzelec upewnił ich, że nie tylko na trzy dni, ale choćby na tydzień nie zbraknie pewnych łowisk.
— Panowie oficerowie bez byka nie powrócą do Warszawy. Każdy będzie miał swego na rozkładzie — mówił Jerzy. — W zimie zaś kupę dzików nabić można w buczynach podgórskich. Tyle tego tu jest, a sadliste to, ledwie łazi, bo im brzuchy po ziemi się włóczą!
Gdy znowu nawiązała się ogólna rozmowa, Brzeziński ubił dwa interesy. Przekonał majora Rzęckiego, że należy przyjąć na stanowisko gajowego Iwana Gabarę i nie zwlekając, dziś jeszcze obmyślić pomoc dla Bajbały.