Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/237

Ta strona została uwierzytelniona.



Rozdział XXII
SMUTKI I RADOŚCI

Życie ludzkie toczy się dziwnymi nieraz drogami i nikt ich przewidzieć nie może. Jerzy Brzeziński ze smutkiem pogodził się z myślą, że nie uda mu się pozostać w wojsku, gdyż stan zdrowia ojca wymagał jego obecności w Mygli. Ciężko mu było przyjść do tego przekonania. Zdawało mu się, że stanie się jakby dezerterem z wojska, do którego całą duszą przywiązał się i przylgnął.
Wstydził się i bolał nad tym.
Do tych cierpień moralnych dochodziły też inne.
Rozłąka z Bielskim i Jańczykiem, rzewne wspomnienia o wspólnej wyprawie w góry z majorem Rzęckim; szczera wdzięczność dla kolegów-akademików tak poczciwie go „tresujących“ na wszystkie boki, za co niczym również dobrym nie miał sposobności im się odwdzięczyć — gnębiły Jerzego niewymownie.
Ból i tęsknotę swoją bohaterskim wprost wysiłkiem wtłaczał na samo dno serca. Bał się myśleć o tym, co będzie czuł, gdy po raz ostatni zobaczy się z panną Stefą i opuści pożegnawszy trzy miłe istoty mieszkanko pani Karoliny Szemańskiej? Tak! Bał się o tym myśleć nawet. Nie mógł sobie wyobrazić, jak obejdzie się teraz bez możności odwiedzenia dobrych, serdecznych przyjaciółek, które okazały mu tyle serca i zaufania, poświęciły mu bezinteresownie tyle godzin rzetelnej pracy, ucząc go i niemal wychowując.
Czas rozłąki zbliżał się szybko smutkiem i goryczą zatruwając duszę i serce młodzieńca.