Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/259

Ta strona została uwierzytelniona.

Jerzy pokazywał panienkom widniejące w mgiełce słonecznej szczyty...

Panienki siedziały w wózku, powożonym przez chłopaka od sąsiadów, Jerzy jechał z tyłu konno. „Karek“ prychał z zadowolenia i potrząsał grzywiastym łbem.
Kazia co chwila wydawała okrzyki zachwytu. Droga, która biegła wąskim szlakiem tuż nad huczącym Białym Czeremoszem, za Hryniawą oderwała się od rzeki i wić się poczęła śród coraz wyższych gór, porośniętych bukami, dębami i olszą i zjeżoną szczeciną ciemnych świerków po szczytach. Minęli wściekły wodospad Hremitny, gdzie struga mknącej wody wstrząsała potworne złomy skalne przegradzające jej drogę w łożysku, i wyjechali na płaj, wymijający połoniny, gdzie widniały jeszcze dymy przy stajach i szałasach juhasów. Zboczywszy z niej Jerzy po pewnym czasie zatrzymał wózek pod stromym urwiskiem góry Ludowej. Po krótkim marszu, stanęli na wyso-