Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

są sposobni, ta oni odyńca od lochy nie odróżnią i... żadnego kłusownika nie pochwycą... Ta joj, gdzie im tam do tego?
Znowu kark mu pokraśniał i błysnęły zęby.
— Może być... Wy zapewne wiecie, co mówicie — mruknął major nieznacznie mrużąc jedno oko. — Najgorsze to, że nie potrafią obronić łowiska przed kłusownikami... Podobno u was na Huculszczyźnie rozpanoszyło się to bractwo strasznie!
Jerzy nic nie odpowiedział. Stał wbijając wzrok w tajemnicze, budzące w nim teraz niepokój oczy majora, który podszedłszy do Jańczyka i strzelca powiedział:
— Możecie już iść, chłopcy, a z wami, Brzeziński, pomówię jeszcze po manewrach...
Kapral i Jerzy powrócili do koszar.
Brzeziński tego dnia miał przepustkę na miasto.
Nie mógł dość się nacieszyć, że dostał się do Warszawy, gdzie wszystko mu się podobało. Coraz bardziej zaczynał rozumieć to wielkie miasto, gdzie na każdym placu, skrzyżowaniu ulic zachodziły niegdyś wypadki niezmiernie ważne, stanowiące o losach Polski.
Podczas pogadanek oficerów w świetlicy, Brzeziński dowiadywał się jeżeli nie zupełnie nowych rzeczy, bo przecież ukończył szkołę powszechną i sporo książek przeczytał, ale za to ogromnie interesujących go szczegółów, a śród nich — takich, które tu w Warszawie można było oglądać własnymi oczyma.
Dowódca kompanii bardzo pięknie opowiadał pewnego razu o nocy listopadowej, kiedy to podchorążowie warszawscy rozpoczęli wojnę z zaborcą moskiewskim i wtargnęli do Belwederu, żeby porwać wielkiego księcia Konstantego.
Od tego czasu najbardziej ulubionym spacerem młodego żołnierza stał się park Łazienkowski, gdzie patrząc na pałac Belwederski żywo i wyraźnie wyobrażał sobie napad podchorążych na znienawidzonego Moskala.
Lubił też przechadzać się alejami parku i wsłuchiwać się w pogwar starych lip i klonów, świergot ptaków i zgrzyt żwiru pod nogami. Zapominał wtedy na chwilę, gdzie się znajduje, i stanąwszy w najdalszym i najcichszym zakątku rozległego parku słyszał dobiegające go z daleka znajome głosy strzeli-