Strona:F. A. Ossendowski - W krainie niedźwiedzi.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

i nastawionemi uszami, obwąchiwała i oglądała obrożę na piesku, chrapliwie wciągając powietrze. Wreszcie pisnęła cichutko, zaczęła skakać koło chłopaka, szczekać głucho i chwytać zębami trzymane przez niego rzemienie.
Muto spojrzał na nią i zamyślił się. Spostrzegła to matka i rzekła proszącym głosem:
— Nie chciałeś zgodzić się z ojcem, utsuke[1], że lepiej wziąć ze sobą dwa psy? Mały jesteś Muto, więc dobre psy mogą ci się przydać. Lepszych od Nao i Wou nie znajdziesz w całym kraju, a stara, doświadczona suka nieraz już ratowała nam Samutana, obroni i ciebie w ciężkiej potrzebie. Weź ze sobą Nao! Weź, synku!
Pies zrozumiał, że o nim mowa, więc szczekał coraz zajadlej.
— Starczy mi Wou... — mruknął chłopak.
— Zrób to dla mnie, Muto, i zabierz Nao! — prosiła Bełut.
— No, dobrze już, wezmę — uspokoił ją chłopak i, objąwszy Nao za szyję, założył i jej obrożę.
Suka pisnęła radośnie, lecz po chwili spoważniała i uspokoiła się. Od czasu do czasu tylko zerkała czarnemi oczkami na kosmatego syna, który śledził każdy ruch Muta, gdy ten prowadził za sobą rogatego Rana.



  1. Mój mały (po laplandzku).