Strona:F. A. Ossendowski - W polskiej dżungli.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ani też żywego lina w wodzie... Zerwał mi się w ostatniej chwili...
Jurek popłynął dalej, rozglądając się dokoła. Jezioro miało kilka malowniczych zakątków po brzegach i cieszyło wzrok lśniącą taflą wody i zieloną ścianą trzcin. W gąszczu krzaków szczebiotały i ćwirkały drobne ptaszki, na olszynie śpiewał drozd, gdzieś z lasu dobiegało kukanie kukułki. Koło sitowia i tataraków pluskały ryby, wyskakując z wody. Wysoko pod obłokami kwilił jastrząb.
Wielka radość ogarnęła Jurka, radość, którą daje przyroda, ciesząca się z promieni słońca, z wonnych i ciepłych powiewów wiatru, z blasku wody i ze wszystkiego, co żyje i wyczuwa prawdziwą radość życia.