Strona:F. Antoni Ossendowski - Biały Kapitan.djvu/223

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XIII.
OD TAMIZY DO GÓR BYRRANGA.

Pitt Hardful wytknął dla sztorwałowych majtków najkrótszą ryzę, dobrze opracowaną podczas rozmów z najlepszymi na świecie marynarzami — Anglikami w trakcie swoich studjów w szkole kapitanów. „Witeź“ ominął Lofoty od zachodu i rzucił kotwicę dopiero na rejdzie Hamerfestu, gdzie Nilsen szczelnie wypełnił swoje magazyny węglowe i zrobił zapasy świeżej mąki i soli. W Wardö „Witeź“ naładował kilkanaście beczek solonych śledzi i sztokfiszów i nareszcie wyruszył na wschód, dążąc do morza Karskiego.
Tu po raz pierwszy w pobliżu Nowej Ziemi, silny szturm porwał statek.
Była jedna z najwścieklejszych burz, jakie się zdarzają na Oceanie Lodowatym.
Zimne fale przelewały się nawet przez mostek kapitański, a, zderzając się z dziobem szonera, wylatywały nieraz wyżej komina.
Gdy rozpoczęła się dma, a morze już kipiało, Nilsen tknął ramienia Pitta i rzekł:
— Teraz zobaczymy wesołe przedstawienie!
Hardful narazie nie zrozumiał, o czem mówił kapitan, gdy nagle, z tylnego kasztelu, gdzie mieściła się nowa załoga, wyskoczył mały, czerwony Kula Bilardowa.