Strona:F. Antoni Ossendowski - Biały Kapitan.djvu/281

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XV.
KRÓLESTWO LODU I NOCY.

W dolinie Numy i na pokładach przybyłych statków nikt nie zauważył nadchodzącej zimy. Praca pochłaniała wszystkich. W „Złotej Studni“ roboty trwały od świtu do późnej nocy. Prawie stu białych ludzi, przez nikogo nie zniewalanych, nie chciało wychodzić z wilgotnych, zimnych transz i galeryj, wdzierając się coraz głębiej i dalej w zrytą, przeciętą rowami, galerjami i szybami ziemię, wynosząc na jej powierzchnię złoto, składane tu wiekami i zazdrośnie ukrywane przez tundrę.
Kupcy śpiesznie budowali domy i składy, zaczynając handel z tubylcami, nadciągającymi z różnych części tundry.
Biali ludzie nie spostrzegli nawet, że ogromne stada przez nikogo nie płoszonych gęsi, łabędzi i kaczek, klucze żórawi i samotne pary czapli dawno już odleciały na południe, że dni stawały się coraz krótsze, a po nocach mróz coraz częściej ścinał wodę w rowach i w płytkich zatokach jeziora.
Wiedzieli jednak o sunącem z północy widmie zimy Samojedzi, Tungusi i Tawda, lecz nic nie mówili, bo było to zjawisko zwykłe dla nich, powtarzające się