Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/267

Ta strona została przepisana.

Nesser zamierzał odpowiedzieć oficerowi, lecz w tej samej chwili stanął przy nim kapral Lecomte i, pociągnąwszy go za rękaw, mruknął:
— Idziemy, kolego! Załatwiłem wszystko. Czeka na nas porucznik Riballier des Isles z naszej kompanji!
Nesser, pożegnawszy oficerów, odszedł.
— Ciekaw jestem, jaki żołnierz będzie z tego dziennikarza? — mruknął kapitan Bordeaux.
— Rozkaz dla dowódcy 341-go pułku! — krzyknął ktoś, otwierając drzwi. — Rozkaz pilny!
— Dawać tutaj! — zawołał pułkownik.
Wziąwszy szarą kopertę z rąk kurjera, przeczytał papier uważnie i, wstając, — rzekł surowym, donośnym głosem, w którym brzmiało jednak wzruszenie:
— Panowie oficerowie, mamy rozkaz zająć okopy pomiędzy Mort-Homme i szczytem N 304. Generał wydał odezwę, w której przypomina nam wszystkim, że Francja powierza nam najważniejszą placówkę i, że musimy wytrwać na niej tyle czasu, ile to będzie potrzebne. Panowie oficerowie! Proszę uprzedzić żołnierzy, żebę dziemy walczyć o Mort-Homme, wsławiony czynami kapitana Verleta i podpułkownika de Malleray. Musimy być godnymi ich spadkobiercami na tem polu chwały! Do swoich kompanji, panowie!
Oficerowie, przypinając pałasze i rewolwery, wybiegali z etapu. Gdzieś wpobliżu jęczeć zaczęła trąbka sygnałowa. Gwizdała lokomotywa pociągu wąskotorowej kolejki „Meusien“. W oddali biły o ziemię i wstrząsały ją ciężkie młoty. Niemcy rozpoczynali ogień huraganowy, przygotowując nowe natarcie na „serce Francji“, jak nazywano w Berlinie zrównany niemal z ziemią, poszarpany na strzępy, przepojony krwią Verdun.