Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/31

Ta strona została przepisana.

— Ciężki los spotkał Polaków! — zauważyła sanitarjuszka. — Rozgrywka wojenna odbywa się na ich ziemi, kraj może być doszczętnie zburzony. To — tragedja!
— Wie pani co? — rzekł Korybut. — O tem to już nie myślimy nawet! Co się zburzy — odbudujemy! Naród polski ma na to dość sił. Prawda, że zgina też arcydzieła i zabytki nie do naprawienia i odrestaurowania. Mówię o dziełach sztuki, o bibliotekach, starych dokumentach, gmachach historycznych... Tragedja jednak zawiera się w czemś innem. Prawdziwa, straszna tragedja!
Zbladł i zaczął pocierać czoło.
— Państwo wiecie, — ciągnął dalej, — że Polacy walczą na czterech, a może nawet na pięciu frontach?
— Jakto? — spytała panna Briard.
— W armji rosyjskiej, austrjackiej i niemieckiej, ponieważ te państwa niegdyś rozszarpały nasz kraj i teraz zażądały naszej krwi! A pozatem — we Francji i we flocie angielskiej, w wojsku kanadyjskiem... Rozproszeni jesteśmy po świecie i wszędzie oddajemy nasze życie. Niedawno czytałem wzmiankę we francuskich pismach, że Władysław Szujski, syn znakomitego historyka, zginął wraz z innymi Polakami w szeregach pierwszego pułku cudzoziemskiego we Francji. Pułk zdobył okopy niemieckie, a Szujski poległ w chwili, gdy zatknął nasz sztandar na okopie wroga. Ta walka Polaków przeciwko Polakom stanowi początek tragedji...
Umilkł i ze smutkiem patrzył przez okno na pola, okryte białą płachtą śniegu.
Zapalił papierosa i mówił dalej: