Strona:Feliks Gwiżdż - Fale.pdf/33

Ta strona została uwierzytelniona.

Na niebo wyszły wszystkie wraz
I zazierały poprzez sień,
Jak to tańcował harnaś nas...

A karczmareczka boczkowała
I straśnie ładnie mu śpiewała
O tem, że rano słonko wstaje,
A wieczór idzie w obce kraje,
Że potem znowu miesiąc złoty
Wychodzi z głębnych ócz Tęsknoty
I Miłowanie po wsiach wodzi,
Że spać nie mogą młodzi...

A z izby wszyscy wyśli już — zostali ino:
Mateja — ona — gracze — mąż — i złote wino...
Wtedy Mateja zmienił tan, przemienił taniec
I zbójnickiego zaczął ciąć, jak opętaniec.
A potem chwycił wina dzban — jął je rozlewać
I tańczyć, szaleć, pić i pić — i śpiewać, śpiewać!..

A w onym szale patrzał wciąż to na powałę,
To w migocące szpary ścian, wciąż oko śmiałe
Kanysi zwracał poza drzwi — kanyś za lasy,
A tu mu gęśle grały — hej! dudniały basy...

„Kacmarecko moja,
Nalej wina, nalej —
Dyć, jak mi nalejes,
To pódziemy dalej!“

I dał karczmarce wina dzban,
Więc w puhar mu nalewa...
Wraz piją... Potem wściekły tan,
A harnaś znowu śpiewa: