Strona:Feliks Gwiżdż - Fale.pdf/37

Ta strona została uwierzytelniona.

Idźcie — ostawcie ino sprzęt...
Same grać będą gęśle... Idźcie...
Z karczmarką będę sam...
Nikomu nie dam jej — tej zmory,
Co mię wyzwala z życia pęt...

I pośli harni muzykowie,
Pognali już płonący —
A któż wie, kany ich bratowie,
Któż wie, gdy bór milczący?
Hej! któż wie, kany ich bratowie!..

A tu za nimi karczma płonie,
A w karczmie harnaś-zbój
Z karczmarką śni przywidzeń kraj,
Gdzie wieczny raj, gdzie raj...
I jeszcze lica jej całuje
I usta — włosy — oczy —
A ponad nimi ogień płonie
I w okna bije płomieniami —
Już — już sosręby z trzaskiem lecą —
Już — już ich ręce, jak gromnice,
Ogniami czerwonymi świecą —
I z ust języki-ognie płyną
I z oczu lecą łyskawice —

I stoją razem dwa płomienne słupy:
Karczmarka piękna i Wojtek Mateja,
Rusałka pono i harnaś największy —
Oboje straśnie w sobie zalubieni...
—   —   —   —   —   —   —   —   —   —   —   —   —   —

Kraków, w styczniu 1905.