Strona:Feliks Gwiżdż - Fale.pdf/40

Ta strona została uwierzytelniona.

ponoś ci go nigdy mieć nie będę. — —
Wy jeno, harne Tatry,
wy jeno moim domem
a bukowe listeczki,
a bukowe listeczki,
moje to, moje poduszeczki...

Pisałem długi, długi list,
lecz we łzach się rozpłynął
i nie posłałem go...
Ale wam pewnie wiatr, co gna od stepów,
przywiał mój smutek głuchy i tęsknotę
i list przeczytał. — —

O tak! pisałem do was, moje Tatry,
list setny i tysięczny i wszystkie zapewne
przyduł wam wiatr,
lecz ten ostatni list,
z którego krew ocieka,
niech pozostanie wieczną tajemnicą...
Jak limba,
co nad przepaścią wyciąga ramiona,
Śmierci czekając samotnie,
tak ja wyciągam tęskniące ramiona,
Śmierci czekając z moją tajemnicą. — —
I chyba przepaść, w której limba legnie,
grób, w którym śmierć mię zamknie,
treść jej wyjawi wam — mocarne Tatry —
Tatry, miłości strasznej nieznające...