Strona:Feliks Kon - W katordze na karze.pdf/70

Ta strona została przepisana.

słaby, gdy do walki przystępował, odrazu jakby wyrastał i stawał się olbrzymem, od którego niemal że wszyscy oczekiwali inicyatywy.
I tym razem w ciągu nocy Bobochow już zważył i ocenił sytuacyę i następnego dnia z samego rana nakreślił plan działania...
Należy natychmiast napisać oznajmienie do ministerstwa spraw wewnętrznych i zażądać cofnięcia rozporządzenia w ciągu pięciu miesięcy, zaznaczając, ze w razie odmowy uwięzieni, by nie żyć pod groźbą rózgi, sami siebie życia pozbawią. Kopię tego oznajmienia chciał Bobochow wydrukować we wszystkich wydawnictwach rewolucyjnych i zagranicznych i przez to cały świat ucywilizowany powołać na świadka naszej walki z caratem o godność człowieka.
Zwykle we wszystkich sprawach więziennych zgadzałem się z Bobochowem, który dla mnie miał urok niezwykły. Tym razem jednak wydawało mi się, że Bobochow błędną obrał drogę. Jako Polak interesowałem się losami naszych poprzedników — powstańców 31 i 63 roku, pamiętałem groźbę, rzuconą przez władze sybirskie powstańcom z 31 r.
„Gdy tu dalej przeciw rządowi knować będziecie, czeka was nie stryczek, nie kula, a batogi, któremi was oćwiczyć każę“.
Pamiętałem również, jaką śmiercią zginął ksiądz Sierociński... Uszeregowano żołnierzy, każdemu dano szpicruty do ręki i temi smagać mieli nieszczęśliwego.
— Miserere mei, Deus, secundum magnam misericordiam Tuam — modlił się ksiądz, dopóki nie padł trupem po otrzymaniu 6000 szpicrut.