Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/280

Ta strona została przepisana.

Nic się nie zmieniło,
Tylko się ku starości nieco pochyliło.


Drewniane, olejno malowane schody, prowadzące na 5‑te piętro, robią wrażenie, jak gdyby wyglądały tak samo, jak wówczas, gdy po nich, przez siedm lat zrzedu, wchodził on, często przystając i odpoczywając. W bramie, na prawo, znajduje się mieszkanie consierge ’a, to samo najniezawodniej, w którem do roku 1849 mieszkał portier Millet. Niestety, o dzisiejszym portierze w tym niepowszednim domu, a zwłaszcza o jego żonie, bardzo nieuprzejmej i nieużytej, nie mogę wypisać takich pochwał, jak te, które Słowacki w swoich listach wypisywał o Millet’cie i jego rodzinie... Zresztą cały dom znajduje się w takim stanie, że mniej więcej musiał wyglądać tak samo, kiedy tu pisał się Król Duch, wiersz Do autora trzech psalmów etc. etc, kiedy na tem poddaszu rodziły się pomysły do poematów i dramatów, kiedy przez te dwa pokoiki przeciągały całe korowody mar i fantastycznych postaci i kiedy autor Beniowskiego zamiast ścian swych skromnych pokoików, swoich kwiatów na balkonie, widział cudne obrazy poetyczne, które później, zgarbiony nad stolikiem, przenosił na papier. Dziś wszystko to pierzchło, skończyło się: już żadne schwankende Gestalten nie nawiedzają tych ścian, a ten, co obecnie mieszka w pokoikach po Słowackim, nie wie z pewnością, że zajmuje tak historyczne mieszkanie. Bo czyż ten dom przy Rue de Pontieu Nr 34 nie należy do naszej historyi, do naszej historyi literatury?
Na to, ażeby z Rue de Pontieu przejść na Pola Elizejskie, na t. z. Rond point, przy którym w r. 1845 mieszkał Zygmunt Krasiński, nie potrzeba nawet pięciu minut czasu; kto mieszka na ulicy de Pontieu, może tych wszystkich, co mieszkają na Polach Elizejskich, nazywać swymi najbliższymi sąsiadami. Za dowód może posłużyć Słowacki, który, jako mieszkaniec Rue de Pontieu, dom na Polach Elizejskich, gdzie mieszkała pani Bobrowa, nazywał »sąsiedzkim domem«. Nazywał go także »Elizejskim domem«, nie znaczyło to jednak, by tu kosztował elizejskiego spokoju. Miało się całkiem przeciwnie, nastrój bowiem, w jakim dumny Juliusz, po wyjściu od swej »dręczycielki«, spoglądał na wznoszący się nieopodal Łuk Tryumfalny, najczęściej równał się zwątpieniu i rozpaczy...