Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/325

Ta strona została przepisana.

lilij, rezedy i fiołków alpejskich, gęsto poprzerzynany wązkiemi ścieżkami, obfity w mnóstwo pięknych nagrobków, odznacza się on jakimś wdziękiem, tylko jemu samemu właściwym, wdziękiem, który nawet nie jest smutny: w dzień słoneczny, pogodny, chodząc po tym cmentarzu, prawie się nie ma wrażenia, że się stąpa po przybytku umarłych. »Wokoło i naprzeciw cmentarza — pisze pani Szeliga w swym barwnym artykule o Cmentarzu w Montmorency[1] — domy zamieszkałe, pełne ludzi, których to sąsiedztwo wiecznego odpoczynku nie zdaje się wcale zasmucać. To życie naokół zdaje się też udzielać pewnej wesołości cmentarzowi, kędy, jak do ogrodu, dziatwa na spacer przychodzi i śmiejącemi usteczkami sylabizuje napisy. Istotnie, nigdy mi się nie zdarzyło spotkać równie wesołego cmentarza. Róż, jaśminów, heliotropów, takie mnóstwo na każdej niemal mogile, że oko przynęcone kwieciem nie spostrzega krzyżów. Nad mogiłkami francuskiemi wznoszą się domki szklane, a w nich, jak w staroświeckich serwantkach, pełno cacek, począwszy od ślubnej z pomarańczowego kwiecia korony na aksamitnej czerwonej poduszce, a skończywszy na rzędach różnej wielkości porcelanowych aniołków i talerzyków alabastrowych, na których dwie ręce ściskają się przyjaźnie. Nie jest to zwyczaj estetyczny... zapewne, ale dla mnie przynajmniej — powiada pani Szeliga — wzruszający: odejmuje on śmierci pozór surowej grozy. Ci umarli, którym poznoszono wszystkie ich pamiątki, są tam jakby jeszcze między swoimi, w domu rodzinnym, i zapomina się, iż między nimi i nami ponad czarną otchłanią, tchnącą grobową stechlizną, unosi się anioł śmierci, któremu imię — tajemnica«. Tymczasem w powietrzu pełno ptasiego świegotu i woni kwiatów, a białe marmury pomników, skąpane w promieniach słońca, bielą się jakoś weselnie, nie pogrzebowo, przyczem stanowią cudowny kontrast kolorystyczny z ciemną zielenią cyprysów i bluszczów, oraz z turkusowym błękitem nieba. Chodzi się po tych alejach, czyta się napisy na grobach, a jakoś się nie myśli o śmierci...
Za to się myśli o tych, co tutaj spoczywają, a których groby noszą polskie napisy. Grobów tych jest legion, zwłaszcza w jednej alei, która się też nazywa Alée des Polonais.

Tu leży pod pięknym marmurowym grobowcem jen.

  1. Świat (krakowski) z r. 1890 (numer Mickiewiczowski).