Chłop powolnie podniósł na pytającego nagle zabłysłe oczy i cichym, jakimś skradającym się głosem odpowiedział:
— Różni ludziska błąkają się teraz po lasach, więc z siekierą bezpieczniej...
Zamilkł i zaczął chciwie pić gorącą herbatę. Jednakże zauważyłem, że kilka razy ostrożnie mi się przyglądał, a oczy jego ustawicznie biegały po izbie, jak gdyby szukając odpowiedzi na jakieś wątpliwości.
Na pytania żołnierzy nieznajomy odpowiadał oględnie i powolnie, a potem postawił swój kubek, wywróciwszy go dnem do góry na znak zadowolenia, i rzekł:
— Pójdę na chwilę do swego konia, a zarazem i wasze rozkulbaczę...
— Oj, dziękuję — zawołał młodszy żołnierz, prawie już śpiący. — Nie zapomnij tylko przynieść do izby naszych karabinów...
— Dobrze! — odezwał się chłop.
Bolszewicy pokładli się na ławce, zostawiając dla nas tylko podłogę, i już nie słyszeli, gdy powrócił nieznajomy, który, rzuciwszy terlicę wojłokową na ziemię, położył się natychmiast.
Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 01 - Męczeńska włóczęga.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/b/b9/Ferdynand_Ossendowski_-_LZB_01_-_M%C4%99cze%C5%84ska_w%C5%82%C3%B3cz%C4%99ga.djvu/page14-1024px-Ferdynand_Ossendowski_-_LZB_01_-_M%C4%99cze%C5%84ska_w%C5%82%C3%B3cz%C4%99ga.djvu.jpg)