Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 01 - Męczeńska włóczęga.djvu/89

Ta strona została uwierzytelniona.
XI.
POTYCZKA NA SEJBI.

Ciągłe niebezpieczeństwo wyrabia zmysł spostrzegawczy i ostrożność. Nie rozbierając się i nie zdejmując siodeł z koni, bacznie przyglądaliśmy się ludziom i badaliśmy sytuację. Swój „mauzer“ zatknąłem za klapę kożucha i zacząłem oglądać się dokoła, wyraźnie czując zbliżające się niebezpieczeństwo. Najpierw zauważyłem kolbę karabina, ukrytego na łóżku pod stosem poduszek. Dalej zwróciłem uwagę na parobków, kręcących się po osadzie i po domu. Niezawodnie nie byli to prości chłopi, chociaż obrośnięci, opaleni, brudni i źle odziani. Oni ze swej strony też bardzo uważnie patrzyli na nas i na chwilę nawet nie pozostawili nas samych z gospodarzami.
Coś się działo, czego jeszcze nie rozumiałem. W tej chwili właśnie wszedł nasz przyjaciel merin i zaczął po sojocku coś opowiadać