Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 02 - Przez kraj szatana.djvu/74

Ta strona została uwierzytelniona.

Odpowiedziałem. Pytający człowiek złapał psy, uwiązał je do łańcucha, otworzył wrota i wpuścił mię, uważnie oglądając. Był to wysoki, stary człowiek o rozumnej, śmiałej twarzy. Miał za pasem duży rewolwer, a w ręku gruby kij sękaty.
Dowiedziawszy się, kim jestem, grzecznie poprosił mię do izby, gdzie zapoznał mię ze swoją żoną i pięcioletnią dziewczynką, znalezioną w stepie przy trupie matki, która podczas ucieczki z Sowieckiej Syberji umarła w drodze. Starzy wzięli ją do domu i opiekowali się nią, jak swoją córką.
Przyjmowano mię w domu Bobrowych bardzo serdecznie.
Stary opowiedział mi, że oddział pułkownika Kazagrandi zmusił bolszewików do cofnięcia się z Kosogołu, gdzie obecnie jest zupełnie bezpiecznie.
— Dlaczego pan nie zatrzymał się u nas, zamiast u tych rozbójników? — zapytał kolonista.
Zacząłem wypytywać o mieszkańców stacji telegraficznej i dowiedziałem się ważnych rzeczy. Pokazało się, że Kanin był ajentem bolszewickim dla obserwacyj i wywiadu.