Strona:Franciszek Michejda - Polscy ewangelicy.pdf/13

Ta strona została przepisana.

jak najwięcej tak „twardych lutrów“ i zacnych ludzi, jak ten presbyter. Takie argumenty nie dowodzą wcale, że ewangelicy-narodowcy są na drodze „do Rzymu“, one dowodzą tylko, jak prawdziwem jest nasze polskie przysłowie, że „kto chce psa uderzyć, kij znajdzie“.
Droga ewangelików-narodowców prowadzi „do Rzymu“, bo „polskość i katolicyzm“ to jedno. Przyjdziemy i do tego. Tymczasem zaś pytamy się, jeżeli my polscy ewangelicy nie mamy być narodowymi Polakami, jakimiż to Polakami mamy być?
U nas są prócz narodowo raz więcej a raz mniej uświadomionego, ale w każdym razie niezaprzeczenie polskiego ludu, Polacy trojakiego rodzaju. Pierwsi to owi synowie polskiego naszego ludu, którzy swą narodowość jawnie i stanowczo porzucili, noszą bławatki w dziurkach od surdutów, należą do niemieckiego „Nordmarku“, na wszechnicach do niemieckich burszenszaftów, przekręcają swoje nazwiskas i na wszystko, co jest polskie, a więc i na ojca i na matkę swoją polską, plwają pogardą. Drudzy są, którym takie błazeństwa idą za daleko, za nie niby się wstydzą. Polakami się nazywają, bo się Polakami narodzili, ale idą zawsze i wszędzie z Niemcami, niemiecki przyjęli program, niemiecką prowadzą politykę, Niemcom się wysługują po niemiecku tylko nawet w rodzinie swojej mówią i w drugiem pokoleniu, w dzieciach swoich już są zupełnie zniemczeni. Ci drudzy — o ile to są ewangelicy, są to macherzy „Nowego Czasu“ — na pozór zdają się łagodniejsi, polskiemu ludowi bliżsi, w rzeczywistości atoli są gorsi. Gorsi, bo nie mając już w sobie z polskości nic prócz swego polskiego pochodzenia i imienia, przecież chcą ludowi polskiemu przewodniczyć i wskazywać mu, jakiemi drogami ma iść. Gorszymi, bo dla każdego nieuprzedzonego jasną jest rzeczą, że ta droga musi doprowadzić do zatracenia