Strona:G. K. Chesterton - Obrona niedorzeczności.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

czało w biblji niezgodność jej z prawdziwym systemem astronomicznym; ortodoksom natomiast mógłby posłużyć argument niezawodny, że gdyby nawet ta zgodność istniała, nie mogłaby nigdy nikogo przekonać.
Jeden wiersz lub jedno opowiadanie przeniknięte ideą kopernikowską, stałoby się prawdziwą zmorą. Bo czyż można wyobrazić sobie krajobraz górski, w ciszy uroczystej, i proroka w zachwyceniu, porwanych równocześnie jak kółko z najwyższą szybkością w ruch wirowy? Czyż można wystawić sobie potężnego władcę, który podczas ogłaszania ważnych ustaw ma świadomość, że sterczy równocześnie w pustej przestrzeni głową na dół? Dałaby się tu stworzyć bajka niesamowita o człowieku przeklętym, obdarzonym okiem Kopernika, który widziałby ludzkość w takim ruchu, jak pędzone siłą magnesu żelazne opiłki. Cóżby to był za obraz nadzwyczajny: mowa o wspaniałości i boskości człowieka, wiszącego na podeszwach u powierzchni planety? Albowiem mimo wstrętu Pana Scotta do newtońskiej astronomji, do jej niezgodności z biblją, cały ów rozdźwięk daje doskonały przykład różnicy między duchem a literą. Litera Starego Testamentu stoi w sprzeczności coprawda z teorją systemu słonecznego, duchowo jednak jest jej bardzo bliska. Autorzy Genezis nie znali nauki o ciążeniu, co jest rzeczą tak prostą jak to, że nie mieli parasolów. Mimo to w teorji