Strona:Gabriela Zapolska - Awanturnica.djvu/3

Ta strona została uwierzytelniona.

Starzec poruszył się niespokojnie.
— Dawno już listu nie było... ha Flora? co?
Flora głowę opuściła na piersi.
— Trzy miesiące... — odparła z wysiłkiem.
— Trzy miesiące!... Aby nie co złego!... Boże uchowaj!
Chwilę siedział skurczony, wpatrzony przed siebie, z rękami na kolanach bezwładnie wyciągniętemi.
Myślą znękaną i w szmaty porwaną teraz za synem gonił, który znikł mu nagle z przed oczu w całej krasie, w całym rozwoju młodzieńczej siły i teraz z oddalenia słał listy rzadkie, ciągle jednostajne, odczytywane mu przez Florę wśród ciszy letnich wieczorów, lub w szarem świetle zimowych poranków. Co robi tam sam zdala od serca rodzicielskiego? Co robi i kiedy powróci?...
Starzec czuje, że w piersiach reszta życia się kołacze i resztę tę przedłużyćby rad het!... w nieskończoność, aż do chwili, w której Janek jego, do nóg mu przypadnie i drżącą dłoń ojca, w swoje ręce pochwyci!
Janek!...
Widzi go, jak z fantazją, tuż pod oknami, konia dosiada i przeciągłym głosem psiarnię ku sobie wabi.
I zdrów, czerstwy, pełen siły i zdrowych soków ostrogami o strzemiona dzwoni, cały rumiany od krwi gorącej, która mu wartko w młodych żyłach płynie.
I wszystko mu wtedy darowuje, ojciec w tę wizję wpatrzony, wszystkie wybryki junackiego temperamentu, małżeństwo z tą czarną mołdawianką, wbrew woli rodziny pod dach wprowadzoną, cały mezaljans z tą Florą „awanturnicą“, bez kąta i dachu, która długi czas była punktem niezgody pomiędzy ojcem i synem. Dziś, w ciemnym kącie dworu, pozostali tylko we dwoje, on stary i dogorywający, ciągle w dal za synem wpatrzony i ona, „awanturnica“, u nóg mu klęczącą, schylona, cicha, pokorna, noce całe na czuwaniu trawiąca, na czuwaniu koło jego łoża, na którem wije się bezsennie, ręce reumatyzmem pokrzywione w przestrzeń wyciągając.
Zeszła z oficyny, do której była wygnana wolą jego żelazną, na wieść o jego zniedołężnieniu zeszła już w czarnej, wdowiej szacie i stanęła przed nienawidzącym ją teściem.
— Pozwól pan, poduszkę ci pod nogi podłożę!...
I przyklękła mu u nóg miłości pełna, przenosząc przywiązania serdecznego część, jaką w piersi dla męża żywiła, na tego starca, który chmurny i milczący usługi jej przyjmował.