Strona:Gabrjela Zapolska-Kobieta bez skazy.djvu/098

Ta strona została przepisana.

na młodą kobietę, pod której palcami skonała wreszcie melodja.
Wszyscy zwrócili znów oczy na Renę.
— Kochanka Chigi il magnifico!... — dorzucił jeszcze Halski.
Poseł do parlamentu podniósł się na kolana i włożył w oko monokl.
— Jabym sądził, że raczej genre pani Reny jest w rodzaju pani Recamier.
Halski milczał przez chwilę, wreszcie potwierdził.
— Może... gdyż wykwit skromności, a zatem kłamstwa.
Rena podniosła się wyniośle.
— Nie jestem typem niższym, pan się myli...
— Och! Takie kłamstwo, jak Chateaubriand, który był właśnie kłamstwem pani Recamier.
— Pan zapomina, iż pani Recamier oparła się Napoleonowi...
— Raczej Napoleon jej się oparł...
Panna uświadomiona uznała za stosowne wmieszać się do rozmowy.
— Słuchając Pana, sądzićby można; że niema kobiet uczciwych.
Halski skłonił się przed nią.
— Ja sądzę, że są punkta uczciwe, na których etyka i erotyka kobiet się zatrzymuje. Punktów tych jest tyle, ile kobiet na świecie.
Rena zbliżyła się powoli ku niemu.
— Rasa, wychowanie, kultura... sprowadza ten punkt do jednego mianownika.
Usiadła na ulubionym swym, bujającym fotelu białym, pokrytym jasną materją, o delikatnych, kwiecistych deseniach. — Głowa jej spoczęła na wałku, przewieszonym przez poręcz, białym atłasowym — haftowanym blado zieloną pelą i jedwabiami. — Usta miała wilgotne od szampana, w którym, wbrew swemu zwyczajowi, umaczała tego wieczoru kilkakrotnie wargi.
Patrzył na nią z upodobaniem i ona odwzajemniała mu się typem tego wzroku. — Rada była, iż ta „partja“ przedstawia się jej tak ponętnie.
Rozmowa na dywanie stawała się bardziej ogólna. Wmieszał się w nią Ali, który płaczliwie pijanym głosem zaczął bronić czci i cnoty kobiet. — Był śmieszny z tą młodzieńczą rycerskością swoją i wystąpieniem średniowiecznem. Zdawało mu się jednak, że się odznacza i że zyskuje wdzięczność dam.
Rena nie słuchała go. — Niecierpliwie spojrzała na Halskiego. Czekała od niego dziś jakiegoś decydującego słowa.