Strona:Gabryel D’Annunzio - Dzwony.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.

ten nagły, niewytłumaczony niepokój, kiedy się ręki pańskiej dotykała.
Wszyscy mężczyźni ubiegali się o nią. Dziś jeszcze ubiegają się wszyscy i będą się ubiegać. Wanzer nie żyje. Ale ona się postara o innego kochanka, będzie miała stu innych, dopóki jej w tem starość nie przeszkodzi, dopóki jej z ust nie wypadną zęby. Kiedy szła ulicą, oglądał się za nią książe w swojej karecie, stawał żebrak, żeby się na nią popatrzeć. We wszystkich oczach dostrzegałem ten sam blask, czytałem te same myśli.

Teraz zmieniła się bardzo. Wówczas miała lat dwadzieścia. Próbowałem często, daremnie, zobaczyć ją w duszy taką, jaką była wtedy, kiedy ją pierwszy raz ujrzałem. Jest w tem coś tajemniczego. Nie zrobił pan nigdy tego spostrzeżenia? Człowiek, zwierzę, roślina, czy jakikolwiek przedmiot, raz tylko ukazuje się panu w swoim prawdziwym kształcie, a mianowicie w pierwszej, krótkiej chwili, gdy go pan dostrzega. Jest to, jak gdyby panu dawał swoją dziewiczość. Zaraz potem nie jest już tym samym, innym się staje. W pańskiem pojęciu,

— 28 —