Strona:Gaston Tissandier Męczennicy w imię nauki.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.

spędza przy ogniu sześć dni i sześć nocy, zgromadziwszy wpierw materyał opałowy. W chwili, gdy zdaje mu się, że jest już blizki powodzenia, zabrakło drzewa. Zrozpaczony wyrywa podpory podtrzymujące młode drzewka w jego ogrodzie i wrzuca je do pieca; pali w nim stoły, krzesła i sprzęty domowe, a nawet podłogę swej izby.
Patrzący na to, zamiast pomódz Palissy’emu, szydzą z niego i rozgłaszają w mieście, że spalił swój dom, że zwaryował.
Pozbawiono go w ten sposób kredytu. Inni posunęli się jeszcze dalej: roznieśli wieści, że garncarz wyrabia fałszywą monetę. Biedny wynalazca, zrujnowany, obdłużony, z dwojgiem dzieci, będących jeszcze przy piersi, szedł przez ulicę znękany, upokorzony, złamany. »Wszelako nadzieja, jakiej nie traciłem — dodaje energiczny ten pracownik — zachęcała mnie do nowych trudów tak gorąco, że kilkakrotnie w rozmowie z osobami, które przychodziły mnie poznać, wysilałem się na uśmiech, chociaż w duszy byłem wielce strapiony«.
W niedługim czasie Palissy osiągnął cel, od tak dawna poszukiwany, lecz za jaką cenę wszelkiego rodzaju cierpień, można to poznać z urywku tu przytoczonego z jego dzieła: »L’Art de Terre«.
»Doznałem nowego zmartwienia; pomyślałem, że upał, mróz, wiatry i deszcze uszkodzą w większej części mój wyrób, zanim zostanie wypalony, że z tego względu potrzeba mi zaopatrzyć się w belki, łaty, dachówkę i gwoździe.
Zburzyłem więc wszystko, co urządziłem, rozpoczynając budowlę na nowo; wszyscy też rękodzielnicy, jako to: pończosznicy, szewcy, a niemniej kramarze starych rupieci i pachołki policyjni, nie mający wyobrażenia o tem, że moja robota wymagała obszernego miejsca, rozgadywali, iż umiem tylko niszczyć to, co zrobiłem; gromili mnie za to, co powinno wzbudzać w nich litość, gromili zamiast mieć wzgląd, że, mogąc zaledwie wyżywić rodzinę, nie miałem środków do wykonania mego dzieła.
Trafiały się takie lata, że, nie mając czem opalać pie-