Strona:Grający las i inne nowele.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.




Nigdy w życiu nie zapomnę wrażenia, jakie na mnie zrobiła śmierć pewnej osoby blizkiej, nawet bardzo blizkiej i drogiej. Śmierć stawała już często na drodze mego życia. Straciłem matkę, osobę, o której po tylu już latach nie mogę wspomnieć bez tego przykrego ściskania w sercu, jakie się odczuwa w chwili pożegnania z kimś bardzo ukochanym, przyjaciela serdecznego, prawdziwego towarzysza złych i dobrych godzin, straciłem narzeczoną, słodką i dobrą dzieweczkę, panią „jasnych oczu i cichego serca“, której miękka dłoń, gdy w jakiejś niewymownej pieszczocie na włosach mych się pokładła, stawałem się sam dobry i cichy, jak powierzchnia stawu w pogodny, zadumany wieczór letni...
Lecz nigdy dotąd ostry szpon śmierci nie wrył się tak boleśnie i tak głęboko w mą duszę, nigdy nie zdawała mi się ona tak okrutną i niepojętą