Jowiszowe swe oczy ogniste wlepił w przeciwległy brzeg nizki. Tam rozpalały się jakieś złote łuny na niebie, jak gdyby słońce wracało, a z ciszy nocnej leciał nad falą spokojną drżący głos dzwonka, jak śpiew skowronków donośny, wołając wszystkim: Wstawajcie!