i wiedzieć nie chcę. Tylko robię ze swojej strony zastrzeżenia pewne, bo mi idzie o to, abyś przez powtarzanie ciągłe jednej i tej samej niedorzeczności nie oddziałał w końcu na stan umysłowy tego biednego Hilyera, który i tak już nazbyt wiele wiary przywiązuje do twoich bredni.
Anioł wykonał gest, znamionujący lekceważenie.
— Mówię w chęci przokonania ciebie. Nie znałeś tego człowieka dawniej. On się zmienił nadzwyczajnie. Przyzwoity zawsze i właściwy w obejściu, doszedł przez dwa tygodnie ciągłego z tobą obcowania do takiego stanu, że swoim zamglonym i błędnym wzrokiem zaalarmować może każdego lekarza. Dość powiedzieć, że wszedł w niedzielę na kazalnicę bez mankietów, z krawatem wykrzywionym, i obrał sobie za tekst słowa Pisma: „Nie widziało oko, ani zasłyszało ucho człowieka...“ Toż on najwyraźniej do gruntu przejął się niedorzecznościami przyniesionemi przez ciebie i opowieściami o twoim anielskim świecie. Na tej drodze dojdzie on do manomanii bardzo prędko.
— Sądzisz pan rzeczy z tego, jak się przedstawiają tobie.
— To jest prawo, które przysługuje
Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/210
Ta strona została uwierzytelniona.
— 208 —
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/9/92/H._G._Wells_-_Go%C5%9B%C4%87_z_za%C5%9Bwiat%C3%B3w.djvu/page210-1024px-H._G._Wells_-_Go%C5%9B%C4%87_z_za%C5%9Bwiat%C3%B3w.djvu.jpg)