Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/60

Ta strona została uwierzytelniona.
—   58  —

wet powiedziałbym wprost, że to kość krucza... Czytałem o tem, ale widzieć, to nie widział tego chyba sam opisujący. Tylko mnie zdarzyć się mogło coś podobnego! Kość promieniowa, kość łokciowa w takim anormalnym rozroście! Wrodzone oczywiście, organiczne! A naturalnie! A to strzaskanie właśnie w miejscu, w którem kość tak wybornie przypomina budowę skrzydła. Cóż to za zdobycz do gabinetu anatomii porównawczej! Nie wyobrażałem sobie w przyrodzie tak wielkiego podobieństwa do skrzydła u istoty dwunożnej — u kręgowca. A jakim sposobem panu Aniołowi dostał się ten postrzał? — jeśli wolno wiedzieć.
— Nasz przyjaciel — tłumaczył wikary w najwyższym stopniu zakłopotany sposobem, w jaki dr. Crump objaśniał sobie wszystko — nasz przyjaciel został wzięty właściwie za olbrzymiego ptaka przeze mnie... i dzięki temu właśnie...
— Widzisz, Hilljer! — monitował eskulap. — Widzisz, sam wziąłeś pana Anioła za ptaka, a ja tylokrotnie ostrzegałem cię, że z twoim wzrokiem dobrze nie jest. Wziął go za ptaka! A to sobie dobre!... No, ale na pociechę powiem ci, że to obandażowanie, jak na amatorskie rozumie się — wcale nie jest