Strona:Hamlet krolewicz dunski.djvu/140

Ta strona została przepisana.
—   135   —
LAERTES

Jeſtem ſpokoyny, ile się mię iako ſyna i brata tycze, ale ile obywatel, muſzę się do wy roku ftanów ſtoſować, nie chcąc nadwerężyć w czém kolwiek honoru mego. Tym czaſem zas, dopóki to nie naſtąpi, przyimuię tę oswiadczoną mi przyiaźń, i nie nadużyię iey.

KROL

Daycie im puhary.

LAERTES (do siebie)

Wſzelako, ledwo to na ſercu zniéść mogę.

(Hamlet i Laertes biorą puhary.)
GUSTAW

Coż to ieſt krolowy?

HAMLET

Coż ci to matko?

KROL

To tylko mdłości!

KROLOWA.

Nie, ten napoy..... o ſprawiedliwe Nieba! ten napoy był trucizną —

HAMLET.

Trucizną? oto maſz truciznę przeklęty morderco! (przebiia Króla)

KROL.

Zdrada! ratuycie! (wſzycy w trwodze dobywaią orąża)

KROLOWA.

Wſtrzymay ſię Laertes! wſtrzymacie ſię Duńczykowie! ſłuchaycie waſzey umieraiącey