Strona:Hanns Heinz Ewers - Opętani.djvu/81

Ta strona została uwierzytelniona.

chwycają się jej Medeą. Wówczas jednak imię jej brzmiało, gdyby złoto, w nadwornym teatrze; dziwną przeto dość była ta artystyczna włóczęga po najnędzniejszych dziurach Galicyi i Bukowiny. Poszedłem naturalnie na ten niezwykły wieczór recytatorski; tragiczka wygłaszała Demetriusa Schillera a baron Friedel deklamował nieśmiało swoje przepyszne, dźwięczne wierszyki. Klaskałem zachwycony. Kołomyjanie uważali mnie za autorytet, gdyż byłem w smokingu, wieczór uwieńczył przeto zupełny sukces. Jadłem z nimi potem kolacyę. Widocznem było, że ich wędrówka była zarazem rodzajem podróży poślubnej. Niezwykłą bezwątpienia, gdyż baron otrzymał od swych ciotek okazałą sumkę, teraz właśnie, gdy służbę wojskową porzucił; tragiczka zaś nigdy niczego innego nie czyniła, prócz tego, by obficie zarobione pieniądze, wyrzucać następnie marnotrawnie przez okno. Po cóż więc ta teatralna wędrówka po najnędzniejszych krajach Europy? Nie było to jednak jedyną zagadką. Każdy wie, że ⁂ przez całe życie nie była wcale dla mężczyzn uprzejmą, niejeden przypomina sobie jeszcze skandal, gdy to w ciągu jednej nocy uwiodła piękną księżnę Schöndorf. Było to dwa lata przed tym kołomyjskim wieczorem; niebawem potem wypoliczkowała podczas próby intendenta teatru, gdy zażądał od niej wyjaśnień z powodu jej natarczywości względem jego żony. Nigdy przedtem, ani potem nie słyszał nikt, by owa sławna Medea miała swego Jazona — — teraz jednak spostrzegłem, że chyłkiem całuje barona po rękach. Przypuszczałem, że to alkohol oboje połączył, — tysiące bowiem wesołych anekdot opowiadał sobie Graben o swojej wesołej przy szklance bohaterce. I dziś nie krępowała się, zaczęła od szklanki na wino napełnionej koniakiem. Ale on nie wypił ani kropli; stał się bezwzględnym absty-