Strona:Helena Mniszek - Czciciele szatana.djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.

Jeśli spotykała na swej drodze poszukiwacza ideału, to albo już wyzwolonego z tej nieszczęsnej manji utopistycznej, o czem sam głosił, z dumą człowieka mocnego, wedle własnego widzimisię i tem gorliwszym stawał się pozytywistą; albo, gdy był właśnie w fazie swych poszukiwań, odznaczał się tem, że go wszędzie popychali, jeśli był łagodny, lub się go bali i nazywali warjatem, jeśli był szorstki. I ona w stosunkach swoich z ludźmi doznawała różnych przyjęć i wrażeń. Przekonała się wkrótce, że jeśli się dąży wytrwale do jakiegoś ideału, to nie należy się z tem zdradzać, chcąc uniknąć szyderstw. Jedynie dążąc do materjalnych wyżyn, można iść śmiało, roztrącać ludzi brutalnie i być pewną, że sami utorują drogę, kłaniając się w pas, z hymnem pochwalnym. A jednak choć pesymizm dosięgnął jej ducha, nie zniweczył go doszczętnie, nie zdołał go przechrzcić na swoją wiarę. Nadzieja tliła w niej słabiutka i uratowała ją. Jej dążenie do szczęścia, jakiego pragnęła, jakie sobie wyśniła, nie było więc mrzonką, znalazła je, spełniło się marzenie i pomimo, że po ludzku zrealizowane być nie