Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/105

Ta strona została przepisana.

Cesarz i książę byli bladzi, Ottokar rzekł z wyrzutem:
— Ach, Zili, jakże można było!... przeraziła mnie twoja odwaga...
— On mnie witał, a wyście zabić go chcieli.
— Tak, on witał ciebie, najmiłościwsza pani — odezwał się książę z powagą, — i dlatego znowu powrócił do opuszczonego gniazda.
Głos mu zadrżał nieco, a w oczach błysnął jakiś promień żywszy.
Gizella podała mu rękę serdecznie.
— Dziękuję za okazaną mi troskliwość, książę, byłbyś go jednak zabił dla mnie i przeze mnie. Ale... patrzcie, panowie, o, tam! Orzeł nasz istotnie powrócił do swego gniazda! Osiadł na baszcie!
— Zostanie — szepnął książę.
— Zostanie — powtórzył machinalnie cesarz.
— Zostanie — upewniła Gizella z mocą. Poozem zwróciła się do księcia, wskazując orła:
— Tak, jak on powrócił do gniazda, tak, książę, syn twój, Sweno, powróci do Awra Rawady i osiądzie na zamku.
Słowa te wypowiedziała głosem serdecznym i tak uroczystym, że stary Rekwed patrzał na nią w zabobonnem zdumieniu, nie mogąc odpowiedzieć ze wzruszenia, czy nie chcąc spłoszyć tej jedynej natchnionej chwili.
Orzeł skwilił na gnieździe.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— Czy nie wiesz, Ottaro, jaka jest historja tego wiszaru skalnego za basztą zamkową — zapytała Gizella, gdy byli sami.
Cesarz uśmiechnął się zdziwiony.
— Czy ten wiszar wogólema jaką historję?
— Tak wywnioskowałam z kilku tajemniczych słów księcia.
— Zatem Wenuczy powinien wiedzieć najlepiej.
— Nie, jego nie spytam, aby nie sprawiać mu przykrości. Widzieliśmy wszak, że pamięć o rzeczach przeszłych boli go. Tam jednak musiało coś stać się z jego synem... Księciem Swenem.
— Ach, Sweno! To szaleniec! Obłąkany!
— Jakto? Obłąkany?
— No, oczywiście. Cierpiał na jakąś manję prześladowczą na tle wygórowanej ambicji narodowej. Wmawiał w siebie i we wszystkich, że jeśli nie ucieknie z kraju, to rząd sustjański rozkaże go wysłać gdzieś na koniec świata. Krótko mówiąc, jako zagorzały Rekwed-fanatyk, nie cier-