Strona:Henryk Heine - Atta Troll.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

Sfery światów śpiéwać poczną.
U nóg jego siedzą błogo
Świątobliwe ojców cienie,
Które tu cierpiały zbożnie,
Dzierżąc palmy w świętych łapach;
Czasem skoczy nagle który,
Skoczy drugi, jak natchniony
Duchem Świętym, i zawiodą
Uroczysty tan wieczności.
Tan to, w którym promień łaski
Wzmaga talent przyrodzony,
W którym dusza uniesiona
Z własnéj skóry chce wyskoczyć!
Czyż dostąpię ja, niegodny,
W tém zbawieniu Pańskiém cząstki?
Czy z padołu płaczu przejdę
Do radości wiecznéj raju?
I czy będę, w uniesieniu,
Pod gwiaździstych sfer namiotem,
W wiecznéj gloryi, z palmą w łapie,
Przed najwyższym tańczył Panem?”




Rozdział IX.


Jak szkarłatny język, który
Czarny książę Freiligrath’a
W nienawiści i pogardzie
Z czarnéj paszczy swéj wysuwa, —
Tak wszedł księżyc z za obłoków.