Strona:Henryk Heine - Atta Troll.djvu/41

Ta strona została skorygowana.
Rozdział XIV.


Z słonecznego tła się śmieją
Fijołkowe górskie szczyty,
A na stoku, gniazdo ptasie,
Przylepiona wioska biała.
Puste było gniazdo owo:
Stare ptaki wyleciały,
I znalazłem tylko młode,
Którym jeszcze pierza brakło.
Drobne chłopcy i dziéwczątka,
Zakutane w chusty krasne
W samym środku białéj wioski
Odprawiały swe wesele.
Obcy przybysz ich nie spłoszył.
I wnet oto zakochany
Mysi królik patetycznie
Kląkł przed córą króla kotów.
Biédny książę! Gdy poślubisz
Ową piękną, mruczéć zacznie
I zadławi cię, igrając...
A gdy zdechnie mysz — skończone! —
Cały dzień mi przeszedł boży
Na gawędce poufałéj
Z dziatwą, co koniecznie chciała
Wiedziéć, kto ja — i co robię? —
„Druhy moje” — rzekłem. — „Niemcy
Zwie się kraj, gdziem się urodził,
A niedźwiedzi jest tam mnogość,
A ja wśród nich byłem łowcem.