Strona:Henryk Heine - Atta Troll.djvu/70

Ta strona została skorygowana.

Inni jeszcze żar natchnienia —
My, poeci szwabscy, — cnotę.
To jedyne dobro nasze!
O! pozostaw mi płaszcz cnoty,
Co żebraczą nagość moją
Przystojnością swą okrywa!
Tak błagałem. Ironicznie
Baba na to się rozśmiała
I haczykiem się od śmieci
Głowy méj dotknęła, śmiejąc.
Nagle czuję jakieś dreszcze,
Tak, jak gdyby gęsia skórka
Członki me powlokła. — Ale
Nie była to gęsia skórka!
Raczéj była to psia skóra!
Od téj to nieszczęsnéj doby
Zamienionym jest haniebnie,
Widzisz pan, w nędznego mopsa!...” —
Biédaczysko! Głośne łkanie
Mówić daléj mu nie dało.
Więc gdy płakał tak i szlochał,
Że się prawie w łzach rozpływał —
„Słuchaj pan” — z współczuciem rzekłem —
„Czy nie mógłbym panu służyć,
Z psiéj go skóry wyswobodzić
I przywrócić ludzką postać?” —
Podniósł w górę obie łapy
Jak w zwątpieniu, jak w rozpaczy
I, wzdychając i szlochając,
Tak przemówił, we łzach cały: —
„Aż do dnia sądnego będę
Uwięziony w mopsa skórze,