Pełen miękkich uczuć, leży
W jamie stary przy swéj dziatwie,
A jakby w przeczuciu zgonu
Tęskność dziwna go przejmuje. —
„Dzieci!” — wzdycha, załzawionym
Wzrokiem wodząc dookoła, —
„Już pielgrzymka moja ziemska
Do swojego kresu sięga.
Dziś w południe miałem we śnie
Dziwne jedno przywidzenie,
Które mi rozrzewnia ducha
I śmierć rychłą zapowiada.
Nie jestem ja zabobonny,
Ani zbytnio łatwowierny,
Wszakże są na ziemi rzeczy,
O których się ani mędrcom,
Ni zwyczajnym głupcom nie śni.
Zatopiony w myślach ważnych
O początku wszechistnienia,
Chrapnąłem był, aż tu patrzę
Pod ogromném drzewem leżę,
A z gałęzi tego drzewa
Kapie miód, jak cukier biały,
I prosto mi w paszczę wpada...
Dotąd czuję rozkosz błogą!
Patrzę w górę, a tam w górze,
Między liście i konary,
Siedem coś niedźwiadków małych
Igra sobie najrozkoszniéj.
Lube te stworzenia miały
Futra barwy jasnéj róży,
A na karkach włos im długi
Strona:Henryk Heine - Atta Troll.djvu/74
Ta strona została skorygowana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/9/92/Henryk_Heine_-_Atta_Troll.djvu/page74-1024px-Henryk_Heine_-_Atta_Troll.djvu.jpg)