Strona:Henryk Heine - Atta Troll.djvu/88

Ta strona została przepisana.

zapewnia nas o tém, ostatniém wolném pieniem romantyzmu (das letzte freie Waldlied der Romantik). „Zadawszy cios śmiertelny,” — mówi autor w swoich Wyznaniach, — „zamiłowaniu do poezyi romantycznéj w Niemczech, sam porwany zostałem miłością nieskończoną do niebieskich migdałów, spotykanych w kraju marzeń romantycznych, ująwszy zaś lirę zaczarowaną, uderzyłem w struny pieśnią, unoszącą mnie w krainę egzaltowanych upojeń, zachwytów nad światłem księżyca i rojeń dziwacznych, w które tak obfituje ukochana przeze mnie muza. Wiem, iż był to pożegnalny śpiew czystego romantyzmu i że ja byłem ostatnim prawdziwym szkoły téj poetą.”
Atta Troll jest zatém ginącym typem błędnego rycerza, rodzajem don Kiszota niemieckiego. Aby zaś satyra wypadła świetnie, autor użył strof właściwych romanzom hiszpańskim, cudownej formy i miary, w których od opowiadania epicznego, zaprawionego komizmem, wznosił się z największą łatwością i powodzeniem do liryczno-fantastycznego polotu.
Powiedziawszy, iż Atta Troll ma nam przedstawiać zwykłego filistra niemieckiego, zmuszeni jesteśmy wytłómaczyć się, co pod wyrazem tym rozumiemy. Czytelnik zechce sobie przypomnieć, iż Filistyni był to mały naród zamieszkujący Syryę i prowadzący długotrwale wojny z sąsiednimi Hebrajczykami; naród złożony z jednostek tęgich, silnych, lecz o umyśle słabo rozwiniętym i pospolitemi nacechowanym instynktami, podczas gdy kilkakrotnie zawojowani przez nich Hebrajczycy, którzy porażki swe tak dobrze mścić umieli, przedstawiali lud wybrany, lud pełen światła, lud cywilizacyi i postępu. Czytelnik przypomni sobie również, ile to tysięcy zabił Samson prostą oślą szczęką; zapamięta, iż mały Dawid, mając procę za broń całą, wystąpił przeciw filistyńskiemu wielkoludowi i olbrzyma Goliata niewinnym kamyczkiem na ziemię powalił, a wyrwawszy miecz z rąk jego, odciął nim głowę przeciwnika, by z tryumfem do swego powrócić obozu. Wspomnienia te, odżywiając w pamięci czasy ubiegłe, każą nam widzieć oczyma duszy obraz rasy ludzkiéj silnéj, lecz pospolitéj, pozbawionéj wszelkiego wdzięku i polotu, zaufanéj we własne siły, upartéj, zarozumiałéj, aroganckiéj. Sądzę, iż każdy przyzna mi słuszność, że obraz to wiernie odzwierciedlający przedstawicieli dzisiejszego ducha germańskiego, chcących rozumem wszystko objąć i wszystko zwyciężyć. Rys ten zaś musiał wybitnie uzmysławiać całą rasę germańską, skoro, rozszerzając znaczenie alegoryczne słowa Filistyn i zmieniwszy je na potoczne filister, studenci niemieccy nietylko szydzili za jego pomocą z młodzieży prowincyonalnéj, lecz drwiący ów przydomek nadawali przeciwnikom swym w sztuce, polityce i filozofii.
Nietylko w każdym narodzie, ale w każdéj warstwie społeczeństwa ludzkiego, w każdéj szkole, kółku, stowarzyszeniu — filistrzy istnieli i istnieć muszą. Poznać ich bardzo łatwo po pewnéj powadze, nieoddzielnej nigdy od pospolitéj grubiańskiéj ociężałości, która zdaje się być nieodzowną, przez matkę naturę umyślnie dla nich stworzoną powłoką. Bez względu na to, czy zaliczają się do romantyków