Strona:Henryk Heine - Atta Troll.djvu/95

Ta strona została przepisana.
III.

Gdy urywki Atta Trolla ukazały się po raz pierwszy w Elegante Welt, dzienniku wydawanym przez Henryka Laubego, przyjaciela poety a zarazem jednego z gorących adeptów Młodych Niemiec, treść ich wywołała straszną wrzawę i oburzenie wśród liberałów niemieckich. Nie oszczędzono żadnéj obelgi, żadnego oskarżenia profanowi, który ośmielał się drwić zarówno z wolnomyślnych swych ziomków, jak i z najszlachetniejszych ich aspiracyj. „Nigdy nie byłbym uwierzył — mówi Heine, — aby Niemcy mogły posiadać tyle zgniłych jabłek, ile ich ówcześnie na moją głowę rzucono!” Trzeba zaś dodać, iż w wielkim tym buncie złączyli się przeciw niemu nieprzyjaciele barw wszelkich. Nie powtarzając jednak słów autora, znanych z przedmowy do Atta Trolla, zobaczmy, co mówi o nim Józef Hillebrand w Historyi literatury niemieckiej XVIII i XIX wieku. Sąd jego, jakkolwiek niezmiernie surowy, zasługuje na uwagę:
„Heine” — dowodzi on — „ stanowi istny kontrast, dziwne połączenie charakteru niemieckiego z usposobieniem francuzkiém. Poezya, ta delikatna roślinka, nie była może nigdy obrażana taką lekkością i lekceważeniem, jakie on jéj przynosi. Umie poruszyć najdelikatniejsze struny; często jednak nader dźwięki łagodne i tkliwe nikną, zmrożone chłodem zimnéj ironii; stwarza i ożywia najszlachetniejsze postacie wykończone po to tylko, by na wykończenie doskonałe rzucić się jak szaleniec i jedném zmiażdżyć je uderzeniem. To, co Heine mówi o wieszczu angielskim Byronie, daje się w zupełności zastosować do niego. Jest-to poeta, do którego bogi w kołysce już uśmiechały się przyjaźnie, lecz zapał unosił go często zbyt daleko. — — — Przywykł on tak drwić ze wszystkiego, iż prócz własnej próżności i upodobania w satyrze, nic bezkarnie oczu jego nie uszło. Lekka jego muza bawiła się, tańcząc w dziedzinie religii, sztuk pięknych, nauki i spraw społecznych, deptała stopą wzgardliwą wyżyny i łamała kwiaty. Nawet wolność, na cześć któréj śpiewał zawsze pochwały, nie mogła ujść parodyi.”
Mówiąc o porównaniu, zrobioném między Byronem a Heinem, Hillebrand znajduje w nich tę wielką różnicę, że podczas gdy smutek i ból Anglika płynie z piersi, w któréj bije głęboko czujące serce ludzkie, u Niemca uczucia te są tylko łudzącym pozorem, prostą kokieteryą; podczas gdy tamten wznosi się w sceptycyzmie do wyżyn podniosłych, ten krąży o wiele niżéj, nie odrzucając cech najpospolitszych nieraz. „Jednego opanowuje jakiś duch demoniczny, dru-