Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/613

Ta strona została skorygowana.

SOLNESS (miększym tonem). A ty, Kajo, w głębi serca sprzyjasz trochę Ragnarowi?
KAJA. Ragnarowi sprzyjałam bardzo — bardzo — dawniéj zanim tu przybyłam.
SOLNESS. A teraz już nie, wcale nie?
KAJA (składając przed nim ręce, namiętnie). Ach! wiész pan dobrze, że teraz sprzyjam tylko jednemu, nikomu więcéj na całym świecie i nigdy nikomu innemu sprzyjać nie będę.
SOLNESS. Tak się to mówi, a pomimo to odchodzisz i zostawiasz mnie tutaj samotnym.
KAJA. A czyż nie mogłabym tu pozostać, chociażby nawet Ragnar...
SOLNESS (zaprzeczając). Nie, nie, to się zrobić nie da. Gdy Ragnar odejdzie i rozpocznie coś na własną rękę, będzie cię sam potrzebował.
KAJA (łamiąc ręce). Ach! czuję to, że nie mogę się z panem rozstać. To przecież rzecz niemożebna.
SOLNESS. Postaraj się więc wybić Ragnarowi z głowy te wszystkie głupstwa. Idź sobie za niego, jeśli chcesz... (Zmienionym tonem). No, to znaczy, namów go, żeby pozostał na dobrém stanowisku, jakie ma przy mnie. Wówczas, droga Kajo, mogłabyś także tu pozostać.
KAJA. Ach! gdyby się to zrobić mogło, byłaby to rzecz cudna.
SOLNESS (kładzie jéj ręce na głowie szepcząc). Bo ja nie mogę żyć bez ciebie, rozumiesz. Muszę cię zawsze miéć przy sobie.
KAJA (zdenerwowana, pociągnięta). Ach, Boże! Ach, Boże!
SOLNESS (całując jéj włosy). Kajo... Kajo!
KAJA (upadając przed nim). Och! jak dobry jesteś dla mnie, niewymownie dobry.
SOLNESS (gwałtownie). Podnieś się, podnieś-że się, do... Zdaje mi się, że ktoś nadchodzi (pomaga jéj wstać. Kaja idzie chwiejnie ku pulpitowi. Pani Solness ukazuje się we drzwiach z prawéj strony. Jest to kobieta nosząca ślady wielkiéj piękności, dziś chuda i wyniszczona. Elegancko ubrana w czarnéj sukni, ma długie blond loki; mówi nieco powolnie i tonem płaczliwym).


SCENA CZWARTA.
POPRZEDNI I PANI SOLNESS.

PANI SOLNESS (we drzwiach) Halvardzie.
SOLNESS (odwracając się). Ach, to ty, droga...
PANI SOLNESS (spojrzawszy na Kaję). Jak widzę, przychodzę nie w porę.