Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/220

Ta strona została przepisana.

nastał spokój po wysłaniu sikawki wraz z potrzebną ilością strażaków.
Zaniepokojony Emanuel uczuł, że dłużej nie wytrzyma w tem osamotnieniu i niepewności, toteż postanowił ująć sprawę jasno i wziąć coprędzej ślub. Zaraz nazajutrz rozmówił się z Hansiną, którą to w pierwszej chwili przeraziło. Pewna była, że przynajmniej przez rok Emanuel będzie czekał ze ślubem. Im lepiej wnikała w stosunki, im bardziej uświadamiała sobie swą rolę w wielkiej, pańskiej plebanji, tem większe ją trapiły wątpliwości, czy zdoła stanąć jako pastorowa na wysokości zadania. Widząc jednak rozradowanie Emanuela i słuchając jego marzeń o przyszłości, nie była w stanie sprzeciwić się życzeniu przyspieszenia ślubu i nie wspominała mu o troskach swoich. Zapytano rodziców o zdanie, zwołano radę familijną i postanowiono, że ślub odbędzie się szóstego października, to jest w dniu urodzin zmarłego króla.
Zjawiła się atoli pewna trudność, na której załatwienie wieś cała czekała z wielkiem naprężeniem ciekawości. Hansina chciała, by wesele było możliwie skromne i ciche, natomiast matka była zdania, że winna to sobie samej i Emanuelowi, by uroczystość owa wypadła tak świetnie, jak jeno można ją urządzić przy skromnych zasobach pieniężnych, jakiemi rozporządzali. W sprawie tej została Elza poparta przez człowieka, o którego współudziale nigdyby pomyśleć nawet nie mogła.
Pewnej niedzieli, po popołudniu zjawił się Villing wraz z żoną, celem złożenia gratulacji z powodu zaręczyn, tegoż dnia bowiem wyszły oficjalne zapowiedzi Hansiny i Emanuela. Pani Villing przystrojona była w jedwabną suknię i szal krepowy,