Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/522

Ta strona została przepisana.

i ustępstw. Sam nawet Pram okazał się wrażliwym na uprzejmość, okazaną przez niedawnych twórców zamachu stanu. Rzucił pośród zwolenników swych uwagę, że minister wie przynajmniej, jakie ma obowiązki jako urzędowy nadzorca Kościoła. Wszyscy zgodzili się na to, że należy koniecznie przeprowadzić porządną, fachową dyskusję przedłożonych kwestyj, unikając osobistych sporów i podniecenia.
Łącznie z tem wspomniano o Emanuelu Hanstedzie. Dowiedziano się, że zamierza zabrać głos w dyskusji i wszyscy radziby byli przeszkodzić temu, by nie ryzykować skandalu. Za fakt uznano, że ten biedaczysko jest nieuleczalnie umysłowo chory, a ojciec wniósł podanie o kuratelę i zamierza go umieścić w szpitalu warjatów. Zdawano sobie jednak sprawę, że wyraźny zakaz rozgoryczyłby jeszcze bardziej jego tutejszych biednych, naiwnych zwolenników i wzmógłby aureolę świętości, jaką otoczyli jego chorą głowę. Nie ulegało kwestji, iż wpływ jego wzrósł w czasach ostatnich bardzo. Nietylko biedni rybacy wiejscy, ale nawet wielu chłopów sandingskich uległo mu, widząc w nim nowego Mesjasza. Postanowiono tedy udawać objektywność i dać mu prawo głosu, z tem jednak, że nastąpi bezwzględne wykluczenie, gdyby w wyrazach, lub gestach przekroczył granicę.
Podczas, gdy się to wszystko działo, stary pastor Momme siedział w pustej plebanji. Proszono, by wziął jako gość honorowy udział w zebraniu, celem dekoracji podczas uroczystości otwarcia, ale odmówił. Niepodobna go było nawet skłonić, by przyjął licznych, zamiejscowych członków związku, jawiących się w ciągu popołudnia z powitaniem.