Strona:Henryk Sienkiewicz-Na jasnym brzegu.pdf/127

Ta strona została uwierzytelniona.

Nastało znów milczenie. Swirski ochłonął i rzekł:
— Ubierz się pani... Będziesz pozowała tylko do głowy.
Lecz ona widocznie nie poczęła się jeszcze rozbierać, albowiem wyszła z za parawana natychmiast, z twarzą zawstydzoną, zmieszaną, pełną jeszcze bojaźni, i ze śladami łez na policzkach.
— Dziękuję panu — rzekła. — Pan jest... Ja przepraszam, ale...
— Niech się pani uspokoi — przerwał Swirski. — Oto krzesło! niech się pani uspokoi. Będzie pani pozowała do głowy... Co u licha! ja nie chciałem pani ubliżyć. Widzi pani ten obraz. Potrzebowałem modelu oto do tej figury... Ale skoro panią to tak kosztuje, to inna rzecz, zwłaszcza, że pani jest Polką.
Jej łzy poczęły nanowo spływać po policzkach, ale spoglądała na niego z wdzięcznością swemi niebieskiemi o-