Strona:Henryk Sienkiewicz-Na jasnym brzegu.pdf/156

Ta strona została uwierzytelniona.

z tego! Nie wolno się uśmiechać... Trzeba spać! Zaraz idę malować.
I poszedł malować, a przytem swoim zwyczajem jął gawędzić, rozpowiadać i rozpytywać panią Cervi o dawniejsze czasy. Dowiedział się od niej, że »Marynia«, rok temu, miała korzystną posadę lektorki u hrabiny Dziadzikiewicz, z domu Atrament, córki wielkiego przemysłowca z Łodzi, Atramenta. Ale posada dopóty trwała, dopóki pani Dziadzikiewicz nie dowiedziała się, że i dziad i ojciec Maryni służyli w wojsku włoskiem. Wielkie to było zmartwienie, gdyż marzeniem i matki i córki było, by Marynia mogła zostać lektorką przy jakiej damie, stale zimującej w Nizzy, bo w takim razie nie potrzebowałyby się rozłączać.
W Swirskim tymczasem zbudził się malarz. Marszczył brwi, skupiał się, patrzył przez trzonek od pędzla na leżącą dziewczynę i malował zawzięcie. Od