Strona:Henryk Sienkiewicz-Na polu chwały 1906.pdf/109

Ta strona została uwierzytelniona.

zapóźno i że sam już nie przyjdzie, ale przyśle kogoś po magierkę.
Więc postanowiła mu ją odesłać wraz z listem, a w nim wypowiedzieć wszystko, co jej ciężyło na sercu. Że jednak posłaniec mógł lada chwila nadejść, więc, chcąc przygotować wszystko zawczasu, zamknęła się w swojej panieńskiej izdebce i wzięła się do roboty.
„Niech waćpanu Bóg odpuści ten smutek i to zmartwienie, w jakiem mnie zostawiłeś, bo gdybyś mógł przejrzeć serce moje, nie byłbyś tak postąpił. Dlatego ja nietylko odsyłam waćpanową magierkę, ale przydaję i to dobre słowo, żebyś był szczęśliwy i żebyś zapomniał...
Tu spostrzegła się, że nie pisze tego, co myśli i czego chce, bo wcale nie chodziło jej o to, żeby on zapomniał, więc, przekreśliwszy kartkę, poczęła pisać drugą z większem jeszcze wzruszeniem i rozżaleniem:
„Odsyłam waćpanową magierkę, gdyż wiem, że już nigdy nie zobaczę pana w Bełczączce i że za nikim tu, a tembardziej za mną sierotą nie zapłaczesz, czego też ja z przyczyny twojej niesprawiedliwości, choćby zaś niewiem jak było żal, także nie uczynię...
Ale tym słowom zaprzeczył odrazu uczynek i wielkie łzy splamiły nagle papier. Jakże mu tu taki dowód posyłać, zwłaszcza, jeśli ją całkiem z serca wyrzucił. Po chwili przyszło jej znów na myśl, że możeby mu już lepiej o tej jego niesprawiedliwości i zapalczywym postępku nie pisać, bo gotów się jeszcze bardziej zawziąć. Tak myśląc, poczęła szukać trzeciej kartki, ale pokazało się, że jej niema. Wobec tego stanęła bezradna, albowiem, gdyby chciała pożyczać papieru u pani Winnickiej, nie obeszłoby się bez pytań, na które nijak jej było odpowiadać. Czuła przytem, że traci gło-