Strona:Henryk Sienkiewicz-Na polu chwały 1906.pdf/299

Ta strona została uwierzytelniona.

jak święta turecka... Bogactwo samo w sobie furda, jeno że o splendor rodu chodzi...
— Ale i ona familiantka. I, nie mówiąc już o tem, że dziewka jak złoto — to przecie wiadoma rzecz, że oni się na umor kochają.
— O! zaraz na umor!...
I widocznie niezbyt chętnie mówił o tej materyi, bo począł o czem innem:
— Ot — rzekł — lepiej pamiętajmy o tem, że na to złoto czyha rabuś. Pamiętasz waszmość, co mówił Wilczopolski?
Pan Serafin rozejrzał się na wszystkie strony po głębiach leśnych i rzekł:
— Nie ośmielą się Krzepeccy, nie ośmielą! Kupa nas grzeczna — i patrz jegomość, jak naokół wszystko spokojnie. Chciałem, by dziewczyna siadła dla bezpieczeństwa do kolaski, ale się wypraszała... Nic się nie boi...
— No! krew bo w niej dobra — mruknął ksiądz. — Ale też uważam, że waćpana to już ona całkiem pozbadła.
— E! trochę i jegomości — odparł Cypryanowicz — ale co do mnie to poprostu przyznaję. Jak zacznie o co prosić, to tak jakoś osobliwie umie ślepkami mrugać, że ani rusz odmówić. Różne sposoby mają niewiasty, a czyś jegomość zauważył, że ona ma właśnie to mruganie, przy którem ręce składa? W pobliżu Bełczączki każę jej wleźć do kolaski, ale tymczasem chciało jej się koniecznie jechać na podjezdku, że to (powiada) zdrowiej.
— I na taki czas pewnie, że zdrowiej.
— Patrz jegomość, jaka to już różowa — jak wilcze łyko.