Strona:Henryk Sienkiewicz-Nowele tom VII.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

że prawnukowie ekonoma nietylko nie umieją dobrze po polsku, ale nie wymawiają już litery r, jak prawdziwi paryżanie. Razili go też także, jako artystę. Chłopcy byli piękni, nawet bardzo piękni — Świrski jednakże odczuwał swym subtelnym zmysłem artystycznym, że w tych dwóch, podobnych do siebie ptasich czaszkach i ptasich twarzach piękność nie była czemś odziedziczonem po szeregu pokoleń, ale jakby czemś wypadkowem, jakby jakimś fizjologicznym trafem, wynikłym z ich bliźnięctwa. I próżno sobie mówił, że przecież ich matka była także piękną: zostawało mu zawsze poczucie, że i matce i synom naprawdę się to nie należało — i że zarówno pod tym, jak i pod majątkowym względem, byli to dorobkiewicze. Dopiero dłuższe przebywanie z nimi osłabiło w nim te wrażenia.
Pani Elzen od początku znajomości poczęła go wyróżniać i pociągać. Był więcej wart od reszty jej znajomych, nosił dobre nazwisko, posiadał znaczny majątek i wielki rozgłos. Brakło mu wprawdzie młodości, ale i pani Elzen miała trzydzieści pięć lat, a przytem jego herkulesowa postać mogła młodość zastąpić. Ostatecznie, wyjść za niego, równało się dla kobiety, o której mówiono z lekceważeniem, odzyskaniu czci i stanowiska. Mogła go wprawdzie podejrzywać o inne upodobania i odmienną naturę, ale przytem posiadał dobroć i — jak każdy artysta — pewien pokład naiwności na dnie duszy; więc pani Elzen liczyła na to, że potrafi go nagiąć do siebie. Wreszcie powodowało nią nie samo tylko wyrachowanie: w miarę, jak on dawał się pociągać, pociągał i ją.