Strona:Henryk Sienkiewicz-Nowele tom VII.djvu/170

Ta strona została uwierzytelniona.

Następnie ustawił sofę, na której miała leżeć modelka, wziął pendzle i począł się niecierpliwić:
— No, a co tam? gotowa jesteś?
Milczenie.
— No! Decyduj się! Cóż to za żarty!
Wtem z za parawana doszedł głos, drgający błagalną prośbą:
— Panie! Ja myślałam, że... U nas w domu bieda, ale tak... ja... nie mogę!... I gdyby pan był łaskaw... do samej głowy... choćby za trzy franki, choćby za dwa... gdyby pan był łaskaw!...
I słowa przeszły w łkanie. Świrski zwrócił się w stronę parawana, wypuścił pendzle i otworzył usta. Ogarnęło go niesłychane zdumienie, albowiem modelka przemówiła w jego rodowitym języku.
— Pani jesteś Polką? — zawołał wreszcie, zapominając, że przed chwilą mówił jej: ty.
— Tak, panie!... To jest... ojciec mój był Włoch, ale dziaduś jest Polak...
Nastało znów milczenie. Świrski ochłonął i rzekł:
— Ubierz się pani... Będziesz pozowała tylko do głowy.
Lecz ona widocznie nie poczęła się jeszcze rozbierać, albowiem wyszła z za parawana natychmiast, z twarzą zawstydzoną, zmieszaną, pełną jeszcze bojaźni i ze śladami łez na policzkach.
— Dziękuję panu — rzekła. — Pan jest... Ja przepraszam, ale...
— Niech się pani uspokoi — przerwał Świrski. — Oto krzesło! niech się pani uspokoi. Będzie pani pozowała do głowy... Co u licha! Ja nie chciałem pani