Strona:Henryk Sienkiewicz-Nowele tom VII.djvu/189

Ta strona została uwierzytelniona.

zór, wówczas, niby dla zaoszczędzenia czasu, postara się urządzić śniadania w pracowni. Tymczasem, pożegnawszy matkę i córkę przy bramie, sam wpadł do pierwszego lepszego hotelu i kazał sobie dać jeść, a następnie połknął naprędce kilka potraw, nie zdając sobie sprawy z tego, co spożywa. Pani Elzenowa, Romulus i Remus, oraz pęki mszystych róż przemknęły mu kilkakrotnie przez myśl, ale w sposób prawdziwie widziadłowy. Kilka dni temu piękna wdowa i jego do niej stosunek, to dla niego pytania pierwszej wagi, nad któremi niemało nałamał sobie głowy. Pamiętał przecie ową rozterkę wewnętrzną, przez jaką przeszedł na morzu, wracając łodzią z Ville Franche. Teraz powiedział sobie: „To dla mnie przestało istnieć i nie będę o tem więcej myślał“. I nie odczuł najmniejszego niepokoju, najmniejszej zgryzoty. Owszem; zdawało mu się, że spadł mu z ramion jakiś ciężar, który je przygniatał. Wszystkie myśli jego pobiegły natomiast do panny Cervi. Miał jej pełne oczy i pełną głowę, widział ją na nowo mocą wyobraźni, z rozpuszczonemi włosami i przymkniętemi powiekami, a gdy pomyślał, że za godzinę będzie znów dotykał palcami jej skroni, znów pochylał się nad nią i wyczuwał ciepło, bijące od niej, czuł się odurzony, jak winem i po raz drugi zadał sobie pytanie:
— Hej, stary, co się z tobą dzieje?...
Lecz wróciwszy do domu, zastał depeszę pani Elzenowej: „Czekam o szóstej na obiad“. Świrski zmiął ją i schował do kieszeni, a gdy pani Cervi z córką nadeszły, zapomniał o niej tak zupełnie, że, gdy po skończeniu pracy wybiła piąta, począł namyślać się, gdzie